Pewnie i tak nikt nie czyta tego, co tu piszę. Ale ważne, że coś piszę. Przelewam emocje na "kartkę", przynajmniej jest mi lżej na sercu.
Niedosyt, jaki czuję od dłuższego czasu, powoli zaczyna mnie męczyć. Powinnam korzystać z życia póki mogę. Nie wiem, czy nie przyjdzie mi umrzeć jutro, za tydzień, miesiąc, rok czy za kilkadziesiąt lat. Ale kiedyś przyjdzie ta chwila, a w tym momencie chcę wiedzieć, że przeżyłam wszystko, co przeżyć miałam. Nie samej śmierci się boję, lecz tego, że umierając zdam sobie sprawę, iż czegoś mi w moim życiu brakowało. I że szukałam tego czegoś całe życie, ale tego nie znalazłam.
Mówię: staram się żyć chwilą, ale co robię? Czy na prawdę czerpię siłę z każdego momentu życia? Możesz powiedzieć: jesteś za młoda, nie wiesz czym jest życie i co na prawdę znaczy carpe diem. Mów co chcesz. Prawda jest taka, że już nigdy nie będę w takim wieku, jak teraz - gdy to piszę. I prawdą jest to, że kiedyś muszę nauczyć się żyć pełnią życia, a trening czyni mistrza. Nie próbując, nigdy nie dowiem się jak to jest.
Tyle na dziś. Dziękuję każdemu, kto choć spojrzy na tą notkę i zastanowi się głębiej nad sensem mych słów.