I'm alive but I’m barely breathing...

Pewnie i tak nikt nie czyta tego, co tu piszę. Ale ważne, że coś piszę. Przelewam emocje na "kartkę", przynajmniej jest mi lżej na...

sobota, 17 marca 2012

I'm alive but I’m barely breathing...





Pewnie i tak nikt nie czyta tego, co tu piszę. Ale ważne, że coś piszę. Przelewam emocje na "kartkę", przynajmniej jest mi lżej na sercu.

Niedosyt, jaki czuję od dłuższego czasu, powoli zaczyna mnie męczyć. Powinnam korzystać z życia póki mogę. Nie wiem, czy nie przyjdzie mi umrzeć jutro, za tydzień, miesiąc, rok czy za kilkadziesiąt lat. Ale kiedyś przyjdzie ta chwila, a w tym momencie chcę wiedzieć, że przeżyłam wszystko, co przeżyć miałam. Nie samej śmierci się boję, lecz tego, że umierając zdam sobie sprawę, iż czegoś mi w moim życiu brakowało. I że szukałam tego czegoś całe życie, ale tego nie znalazłam.

Mówię: staram się żyć chwilą, ale co robię? Czy na prawdę czerpię siłę z każdego momentu życia? Możesz powiedzieć: jesteś za młoda, nie wiesz czym jest życie i co na prawdę znaczy carpe diem. Mów co chcesz. Prawda jest taka, że już nigdy nie będę w takim wieku, jak teraz - gdy to piszę. I prawdą jest to, że kiedyś muszę nauczyć się żyć pełnią życia, a trening czyni mistrza. Nie próbując, nigdy nie dowiem się jak to jest.

Tyle na dziś. Dziękuję każdemu, kto choć spojrzy na tą notkę i zastanowi się głębiej nad sensem mych słów.

Ile jeszcze tej muzyki?!

Koncerty, koncerty, koncerty... Ludzie, ile koncertów można ogłaszać na jeden rok w naszym pięknym kraju? Coldplay, Gunsi, RHCP, Kasabian, Foster The People, Metallica, Marilyn Manson, Linkin Park, Slayer, Billy Talent, Korn, Rise Against, Oedipus, Carpark North, Nightwish, Limp Bizkit, czy choćby jeszcze Madonna albo Elton John (być może o czymś nie wspomniałam)... O polskich zespołach nie wspominając. Skąd ja mam wziąć kasę na chociaż jeden z festiwali?! Rozumiem, EURO2012, zjadą się ludzie. Ale nie oszukujmy się, większość Polaków kasą na prawo i lewo nie sra... W każdym razie może chociaż na Impact Festival pojadę. Jeśli się uda. Red Hoci i Kasabian byliby zaliczeni. Może zahaczę o Szczecin Baltic Rock Meeting (no dobra, na pewno zahaczę). Już sporo kasy się robi, a co dopiero pomyśleć o innych koncertach... Żal ściska moją dupę.

piątek, 16 marca 2012

It's times like these you learn to live again...




Tak na rozruszanie się.
Dziś po raz pierwszy można było na prawdę poczuć wiosnę. Koło 16 st. C, słońce, świeże powietrze, pierwsze kwiaty w ogrodzie... Od razu oczami wyobraźni widzę moją ulubioną łąkę przy strumieniu. Słyszę pociąg w oddali, szum wody z bliska, widzę niebieskie, czyste niebo, słońce świeci. Leżę sobie i ten dźwięk gitary... Dobra, tylko kto na niej gra, jak nie ja? No way, wyobrażenie niemożliwe. I zbyt optymistyczne. Bądźmy realistami (albo i pesymistami). Strumień śmierdzi, w gitarze pęka struna, po chwili zbierają się chmury burzowe. Nim wrócę do domu, porządnie moknę. Tak, druga wersja znacznie bardziej odpowiada mojemu szczęściu, które niegdyś uśmiechnęło się do mnie słodko, rzekło "Spierdalaj, kochanie" i odeszło. Ot co. Taka sobie notka.

God, give us back Kurt Cobain...



Piosenka wieczoru.

Blah blah blah.

Nudny piątkowy wieczór, znów samotny. Tym razem mogę obwinić anginę. Tydzień spędzony na nic-nie-robieniu i leżeniu w łóżku. Boże, ja rozumiem pobyczyć się ze 2-3 dni, ale ponad tydzień to już przesada. Ech... No dobra, pierdolenie o głupotach jest fajne, ale z umiarem. Pierwszy krok blogowy zrobiony. Pozdrawiam nikogo.